Temida i książki

Wrzesień na wozie – 3MW

Ciekawe kto pamięta, do czego nawiązuje tytuł wpisu? Trochę ponad rok temu, pisałam Wam o tym, że mój sierpień 2018 roku to nie był najlepszy miesiąc, i że wrzesień również nie zaczął się ciekawie. Wpis nosił tytuł Sierpień pod wozem. Dziś przypadkiem do niego wróciłam i… jestem pod wrażeniem tego, jak wszystko się od tego czasu zmieniło. Za te zmiany jestem niesamowicie wdzięczna

Trzy małe wdzięczności wrzesień 2019

Za zmiany

Wiem, że jeszcze nie czas na podsumowania roku i tak dalej, ale mniej więcej ten czas w zeszłym roku był dla mnie mocno przełomowy. Mówi się o tym, że jedyną w życiu stałą jest zmienna i nie sposób się z tym nie zgodzić.

Każda zmiana wiąże się ze sporym niepokojem. Gdyby tylko ktoś mógł dać nam mały zwiastun tego, co z tych zmian wyniknie na pewno bylibyśmy dużo spokojniejsi.

Jestem niesamowicie wdzięczna za to, że od zeszłego roku tak wiele zmieniło się na dobre. Jestem o wiele spokojniejsza, wyciszona i dużo rzeczy mi się w głowie poukładało.

Za zdrowie

Banalne jak diabli, ale jak na początku września coś mnie łupnęło w plecach i wyłączyło na kilka dni z życia, to zaczęłam je doceniać. Dlatego też, jak już doszłam do siebie, to reszta miesiąca upłynęła mi aktywnie. Zaczęliśmy z Lawyerkiem chodzić na squasha. I ten sport bardzo nam się spodobał.

Zresztą, wspominałam o tym ostatnio na Instastories, ale pierwszy raz w moim życiu na squashu byłam w grudniu, z Lawyerkiem właśnie. Poszliśmy tam stricte jako przyjaciele, ale dzisiaj śmiejemy się, że to była nasza pierwsza randka. Tylko taka, o której żadne z nas nie wiedziało, że nią była, ale każde trochę chciało. Tylko bało się przyznać.

Oprócz squasha mam w planach jeszcze regularnie chodzić na Zumbę i na zajęcia typu „Zdrowy Kręgosłup”. Oczywiście, jeżeli pogoda pozwoli, to chciałabym zaliczyć jakieś fajne, jesienne spacery. Przy regularnej aktywności fizycznej czuję się o niebo ( a nawet i o dwa nieba) lepiej.

Jaka aktywność sprawdza się u Was najlepiej? A może waszą ulubioną jesienną aktywnością jest książka i koc?

Przy okazji, Lifemanagerka organizuje wyzwanie Jesień w ruchu. Polecam!

Za wsparcie

Często się mówi o internetowych społecznościach, że to trochę jak siedlisko żmij. Hejt, dogryzanie sobie nawzajem, wredne komentarze. Ja uważam zupełnie inaczej. Od mojej małej internetowej społeczności otrzymuję ogrom wsparcia. I jestem za to ogromnie wdzięczna.

Po pierwsze – dziękuję za wszystkie udostępnienia wpisu i filmu o kierowcach i przepisowej jeździe. Wiem, że temat jest trudny i niepopularny, bo u nas normą jest jazda na wariata. Tym bardziej jestem wdzięczna za każde udostępnienie.

Po drugie – w ostatnim, sierpniowym jeszcze newsletterze zdradziłam Wam, że powoli zbieram wszystkie moje doświadczenia związane z prawem – studiami, zderzeniem z praktyką, aplikacją i tym, co po aplikacji i sklejam je w jedną całość w postaci e-booka. Prace nad e-bookiem trwają od sierpnia. Jeszcze trochę przede mną, ale nie spieszę się. Liczy się dla mnie jakość, nie tempo.

Dziękuję za pozytywny odzew, za to, że czekacie, pytacie kiedy premiera. To jest dla mnie mega ważne i mega budujące. Zachęcam Was do zapisania się na specjalną listę zainteresowanych. Tam będę informować Was na bieżąco o postępach prac. Wkrótce opowiem Wam więcej na ten temat również na blogu.

Ostatnio po raz pierwszy zorganizowałam transmisję live na Instagramie. To była dla mnie totalna nowość i zupełnie nowe przeżycie. Przyznaję się bez bicia – bałam się jak diabli. Po pierwsze bałam się samej formy wystąpienia przed Wami „na żywo”, a po drugie bałam się, że … nikt nie przyjdzie. Nawet miałam taką chwilę zawahania, kiedy odpaliłam transmisję. Przez dobre kilka chwil, nie wyświetlał mi się żaden ruch z Waszej strony. Pomyślałam – no to pięknie, nikogo nie ma. Potem dowiedziałam się, że Wasze reakcje i komentarze pojawiają się u mnie z lekutkim opóźnieniem.

Dostałam od Was mnóstwo wiadomości o tym, że live bardzo Wam się podobał. Dziękuję!

Wrzesień

Poza tym wrzesień upływał mi pod znakiem mrówczej, drobnej, codziennej pracy. Dla kogoś, kto patrzy na to z zewnątrz – totalna nuda. Wypracowałam sobie we wrześniu fajny system. Cały pierwszy tydzień tego miesiąca poświęciłam na pracę nad moim kanałem na Youtube. Nagrałam i zmontowałam 4 filmy, które potem wrzucałam Wam regularnie. Świetnie się to sprawdziło i na pewno wrócę do tego w przyszłości, pewnie w listopadzie. Październik będzie u mnie trochę wykolejony ze względu na prace nad ebookiem.

We wrześniu na blogu pojawił się wpis o egzaminie wstępnym do KSSiPu. Wpis przygotowywał Lawyerek i jestem niesamowicie szczęśliwa, bo spotkał się on z ciepłym przyjęciem. Pomimo tego, że to jest temat bardzo niszowy wpis we wrześniu przeczytało prawie 900 osób.

Jestem mega dumna z pracy, jaką wykonałam na Youtube. Regularne nagrywanie filmów nigdy nie było moją mocną stroną, ale teraz wiem już jak się za to zabrać, żeby było dobrze. Wypracowanie sobie dobrego systemu pracy, to naprawdę czasami połowa sukcesu.

Najważniejszym wpisem i filmem na blogu był ten o przepisowej jeździe. Jeżeli go jeszcze nie widzieliście – zapraszam. Czasami kilka kilometrów na godzinę mniej, może zmienić bardzo wiele. Zdawałam sobie sprawę z tego, że to co tam mówię nie jest popularne. U nas normą jest jazda na wariata. Ale dlatego właśnie uważam, że tego typu filmy są naprawdę ważne.





Praca pracą, ale nie zapominałam też o małych przyjemnościach, jak na przykład dobre śniadanko, spotkanie ze znajomymi, wypad do kina czy popołudnie z książką:)

W końcu obejrzałam „Pewnego razu w Hollywood”. Nie wiem czy wiecie, ale jestem fanką filmów Tarantino. Ten też nie zawiódł, chociaż opinie na jego temat krążą różne. Mnie urzekło to, co zazwyczaj urzeka mnie u tego reżysera – sprytna i ciekawa zabawa konwencją. I świetne role Leonarda DiCaprio i Brada Pitta. A skoro już przy Bradzie jesteśmy, to w drugiej połowie września wybraliśmy się ze znajomymi na „Ad Astra”. Sama na ten film pewnie nigdy bym się nie wybrała, nie jest to do końca moja bajka. Ale zachwycił mnie fantastycznymi zdjęciami. Wypady do kina były fajną okazją do spotkania ze znajomymi i popatrzenia na Kraków wieczorem.

We wrześniu miałam też szczęście do niezwykle ciekawych książek. Przeczytałam „TOPR Żeby inny mogli przeżyć” Beaty Sabały Zielińskiej. Ciekawa książka opisująca kulisty pracy TOPRowców. Pisałam Wam o niej na blogu. Drugą książką był „Niezwykły talent Iris Grace” – historia dziewczynki dotkniętej spektrum autyzmu, pisana przez jej matkę. Wzruszająca opowieść o zmaganiach rodziców, nie tylko z chorobą dziecka, ale właściwie z całym otoczeniem. Iris ma przy okazji ogromne zdolności artystyczne – jej obrazy cechuje niezwykła dojrzałość. Pisałam Wam więcej o tej książce na Instagramie.

View this post on Instagram

Właśnie skończyłam czytać "Niezwykły talent Iris Grace". Niesamowita, wzruszająca historia dziewczynki że spektrum autyzmu, która dzięki ogromnemu zaangażowaniu rodziców, odkryciu pasji i niezwykle mądrej kotce – przyjaciółce powoli nawiązuje kontakt ze światem i przechodzi długą drogę. Iris jest inna niż pozostałe dzieci. Nie sypia, ciągle płacze, sprawia wrażenie, jakby żyła we własnym świecie. Matka dziewczynki (autorka książki) nie raz spotyka się z pełnymi pogardy spojrzeniami, kiedy mała dostaje ataku furii lub paniki. Iris źle znosi hałas, wytrąca ją z równowagi tłum, piasek pod stopami, zmiany. Diagnoza (autyzm) wywraca życie rodziny do góry nogami, ale też rozpoczyna długą drogę. Okazuje się, że Iris ma ogromny talent malarski. Jej pracami zachwycają się nie tylko członkowie najbliższej rodziny, ale też krytycy. Porównują je do prac Renoira i Moneta. Pewnego dnia w domu dziewczynki pojawia się Thula. Niezwykle mądra kotka, która okazuje się przyjaciółką i przewodniczką. Kiedy Iris płacze i wyrywa się matce w czasie kąpieli, kotka wskakuje do wanny i odwraca jej uwagę. Potrafi ją pocieszyć i złagodzić jej obawy. Ta książka to niezwykle ciepła i poruszająca opowieść. Uświadomiła mi, jak mało wiem o ludziach że spektrum autyzmu. Pokazuje też, jak kiepsko społeczeństwo reaguje na odmienności. Dając milion nikomu niepotrzebnych "złotych porad", zamiast starać się zrozumieć, że nie każdy odbiera świat w ten sam sposób. W książce znajdziecie prace dziewczynki i fantastyczne zdjęcia, wykonywane przez jej mamę – fotografkę. Polecam. #irisgrace #irisgracepainting #book #booklover #bookstagram #książka #autyzm #ktoczytaksiążkiżyjepodwójnie #czytambolubie #wzruszenie #kot #cat #naszaksiegarnia @wydawnictwo_nasza_ksiegarnia #catlover #booklover #autumn #dobraksiążka

A post shared by Ewa Boszkowska (@lawyerkapl) on

Wrzesień to też był idealny czas na niespieszne spacery, kilogramy lodów i łapanie jesiennych promieni słońca. Chciałabym, żeby taka złota jesień utrzymała się jak najdłużej. Nie jestem jeszcze gotowa na pluchę i szarugę.

Wrzesień to też kilka zwykłych, przyziemnych chwil pielęgnowania domowej rutyny. Popołudnia z książkami i kotami na kolanach, wieczory z planszówkami. Przy okazji ostatnio kupiliśmy grę „Magnaci” i walczyliśmy wieczorami zacięcie o Rzeczpospolitą. Wciągnęliśmy się bardzo. Gra jest o tyle ciekawa, że z jednej strony gramy przeciwko sobie w walce o wpływy, a z drugiej strony musimy współpracować w obronie Rzeczpospolitej przed rozbiorami, bo wtedy przegrają wszyscy. Polecam.

Październik

W październiku wszystkie ręce na pokład i pracuję nad e-bookiem. Jestem totalnie zajawiona tym projektem. Samego pisania zostało mi już tak naprawdę niewiele, ale jak się okazuje pisanie to w ogóle wcale nie najtrudniejszy element całej układanki. Także sporo pracy jeszcze przede mną

Wiem jedno – to będzie petarda dla każdego, kto lubi mój styl, moje podejście do życia i to, jak dzielę się swoimi doświadczeniami. Tworzę go z pasji i mam nadzieję, że tę pasję będzie czuć na kilometr. Ale o tym wszystkim więcej opowiem Wam już wkrótce.

A jak już się ogarnę trochę z tą moją bieżączką, to czas najwyższy zadbać o siebie. Tak, żeby mój kręgosłup nie odmówił mi kiedyś posłuszeństwa na stałe i w najmniej oczekiwanym momencie. Przy takim trybie życia i pracy jak mój regularna aktywność fizyczna jest bardzo ważna, a jednocześnie bardzo łatwo o niej zapomnieć. W końcu zawsze jest coś ważniejszego do zrobienia.

Życzę Wam wspaniałego października i dziękuję wszystkim Wam za to, że jesteście, odwiedzacie tego bloga i dajecie o sobie znać. Wiem, że teraz wszystko przenosi się raczej na media społecznościowe (fajnie pisała o tym ostatnio Olga z bloga Makehappyday), ale ja jestem ogromną fanką blogów i mam nadzieję, że wymarcie im nie grozi.

Koniecznie dajcie mi znać co u Was i jak Wam minął wrzesień!

2 Replies to “Wrzesień na wozie – 3MW”

    1. Tak się właśnie zastanawiam nad sensem kręcenia tych vlogów, bo ostatni z Wierchomli miał ultra mało wyświetleń … Ale może, jeżeli pogoda dopisze, to na któryś spacer wezmę ze sobą aparat 🙂 Oby złota słoneczna jesień jeszcze się u nas pojawiła. Dzisiaj za oknem plucha 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *