Ostatni weekend spędziłam na Influencer Live Poznań. Co to był za czas! Pojechałam do Poznania jak dwudziestka, wracam jako trzydziestka. Teraz mój metabolizm zwolni, pamięć się pogorszy, będę musiała używać kremów 30 plus, jeść więcej antyoksydantów, odstawić spaghetti i pizzę, i ogólnie pewnie zacznę się sypać. A tak na poważnie – oczywiście, to nie jest żadna szczególna data, która z dnia na dzień zmienia wszystko. Ale jednak zamykam za sobą pewien okres – moje lata dwudzieste. Pomyślałam, że to fajny czas, na chwilę refleksji.

Dwudziestoletnia ja
Ciągle wydaje mi się, że czas leci zbyt szybko, ale z drugiej strony, mam wrażenie, że dwadzieścia lat miałam całe wieki temu.
Ja, lat dwadzieścia. Początki prawa, na które poszłam, bo nie bardzo wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Żyję totalnie z dnia na dzień, nie mam pomysłu na siebie, nie wiem jak ma wyglądać moja przyszłość. Większość decyzji podejmuję spontanicznie. Od tego czy iść na zajęcia czy nie iść (zazwyczaj wybieram drugą opcję), po to czy zamieszkać z facetem, z którym spotykam się krócej niż miesiąc. W wieku 20 lat przygarniam czarną kotkę – Dyzmę.
Nie mam zmarszczek. Ważę najmniej w całym moim życiu. 48 kilo przy wzroście 164 cm. Każda fałdka tłuszczu (bądź skóry) doprowadza mnie do szału. Gdyby ktoś zapytał mnie o moje mocne strony, prawdopodobnie pomyślałabym wyłącznie o tym, czego w sobie nie znoszę.

Moje studia całkiem mi się podobają, ale totalnie nie chce mi się chodzić na uczelnię. Budzę się przed sesją. Robię plan działania i siadam do nauki. Plan jest szczegółowo rozpisany. Dobrze się go trzymam. Zauważam, że nauka w domu sprawia mi o wiele więcej frajdy niż codzienne śmiganie na zajęcia, które nie zawsze są ciekawie prowadzone. Wtedy po raz pierwszy przechodzi mi przez myśl, że fajnie byłoby tak żyć. Fajnie byłoby pracować z domu.

Dwudziestopięcioletnia ja
Chwilę temu skończyłam studia broniąc pracę magisterską w katedrze Kryminologii UJ. Pisałam o mowie nienawiści jako aspekcie przestępczości motywowanej uprzedzeniami. Jeszcze nie wiem, że w ciągu kolejnych pięciu lat, świat tak bardzo się zmieni. Że nastroje się zradykalizują, a tolerancji będzie można ze świecą szukać.
Zaczynam aplikację adwokacką i po pół roku mogę występować przed sądami. Regularnie jestem na rozprawach czy czynnościach w prokuraturze. Od znajomych aplikantów często słyszę, że do swojej pracy chodzą z bólem brzucha. Cieszę się, że trafiłam na dobrego patrona. Praca staje się moją pasją i pochłania mi większość życia. Sprawy, które prowadzę są ze mną przez cały dzień – z tej pracy nie da się wylogować.

Czasami mam dość. Zastanawiam się, czy moje życie tak ma wyglądać. Codziennie jestem z kimś w sporze. Codziennie szukam argumentów przeciw. To zaczyna być jak sport i z pracy przenosi się na życie prywatne. Bywam nieznośna. Potrzebuję kreatywnej przestrzeni. Czegoś, co byłoby moje, zbudowane przeze mnie, potrzebuję azylu. Chwilę później, z tej potrzeby powstaje Lawyerka. Jeszcze nie wiem, że totalnie odmieni moje życie.

Trzydziestka
Ja, lat trzydzieści. Od prawie trzech lat prowadzę bloga, który totalnie odmienił moje życie. Po pierwsze – blogowanie i wszystko, co z tym związane, stało się moją ogromną pasją. Po drugie – to ciągły rozwój. Uczę się robić i obrabiać zdjęcia, nagrywać i montować filmy, poznaję tajniki SEO, WordPressa i działanie mediów społecznościowych. Oprócz tego poznaję mnóstwo wspaniałych i kreatywnych ludzi. Znajomości z sieci przechodzą do świata niewirtualnego.

Zakładając bloga miałam plan – jeżeli ktokolwiek będzie na niego zaglądał, chociaż kilkadziesiąt osób, to będę szczęśliwa. Okazuje się, że blog jest czytany przez kilkanaście tysięcy osób miesięcznie. Od Was, czytelników, często dostaje miłe wiadomości i komentarze. Zdarza mi się też od czasu do czasu przeczytać coś mniej sympatycznego na mój temat. Na szczęście to jest margines, więc totalnie to zlewam.
Po skończonej aplikacji zdecydowałam, że nie zostanę adwokatem. Dojrzałam do tego, że to nie jest moja droga. 75 % mojego otoczenia puknęło się w czoło – chyba zwariowałaś! Ale ja czuję się bardzo komfortowo z tą decyzją.

Ostatni rok przed trzydziestką to dla mnie szczególny czas. Wcale nie ze względu na metrykę. To po prostu ciężki rok i próba układania rzeczywistości na nowo. Po drodze przygarniam Felkę. W końcu dobijam do trzydziestki i jestem szalenie wdzięczna. Bo jestem w bardzo fajnym momencie życia. Czy jest idealnie? Nie! Ale jest po mojemu.
Czas doświadczania – nie byłabym tym, kim jestem, gdyby nie moje doświadczenia – lepsze i gorsze
Kiedy patrzymy na życie twórców internetowych, często wydaje się nam, że jest ono idealne. Nie jest. I to wcale nie dlatego, że w Internecie z premedytacją tworzymy zakłamany obraz siebie i swojej codzienności. Po prostu nie dzielimy się wszystkim, co nas spotyka.
To trochę tak, jak z przypadkowym spotkaniem z sąsiadem na klatce schodowej. Albo z dawno nie widzianą koleżanką. Kiedy pytają jak leci, uśmiechasz się i mówisz : wszystko ok! (Ewentualnie krzywisz się i wzdychasz: stara bieda). Ale nie opowiadasz im ze szczegółami o swoich zmartwieniach i najgłębszych obawach. Nie mówisz, że mąż wraca coraz później z pracy i patrzy na Ciebie bez miłości. Nie wspominasz o tym, że czasem, w stresującej sytuacji robi Ci się duszno i masz wrażenie, że świat się kurczy.
Z działaniami w sieci, jest tak samo. Chociaż na Instagramie zazwyczaj możecie oglądać mnie, jak tryskam energią i pozytywnym nastawieniem, to oczywiście, jak u każdego, u mnie też bywa różnie. Moja uśmiechnięta twarz nie jest elementem przemyślanej strategii czy kreowania wizerunku w sieci. Po prostu, jak mam zły dzień, to nie gadam ani z przypadkowo napotkaną osobą ani do telefonu. Zamykam się w domu, albo idę na spotkanie z bliskimi.
Tak, przez moje życie ciągle przewijają się trudne momenty. Nie inaczej było w ciągu ostatnich lat. Niektóre trudności były niezależne ode mnie. Inne przyszły na skutek nierozsądnych decyzji. Nie raz traciłam grunt pod nogami.
Czy cofnęłabym czas, gdybym miała taką możliwość? Czy poszłabym na inne studia, nie rzuciła kariery w palestrze albo inaczej układała sobie życie prywatne? A może byłabym bardziej rozsądna?
Nie.
Bo każde doświadczenie, które przeżyłam, zbudowało to, kim teraz jestem. A te trudne, zahartowały mnie jak ogień.

Akceptacja
Kto z Was oglądał „Efekt Motyla” ? Może nie było to arcydzieło, ale była tam poruszona tematyka wpływu zdarzeń z przeszłości na teraźniejszość. Czasami zastanawiam się co by było gdyby? Gdybym wychowywała się w innym domu, podejmowała wyłącznie rozsądne decyzje i unikała pakowania się w niezdrowe sytuacje. Gdzie bym dzisiaj była? Na pewno w innej rzeczywistości.
A ja lubię to, gdzie jestem obecnie. Akceptuję to, co jest tu i teraz. Z potknięć w przeszłości wyciągam wnioski na przyszłość. Kiedy zaliczam jakiś fakap, to poprawiam koronę i idę dalej. Oczywiście, że nie jest idealnie. Oczywiście, że mam gorsze dni, kiedy tylko czekolada może mnie uratować. Ale to jest moje i w pełni to akceptuję. Nie zamieniłabym tego na nic innego.

Mam trzydzieści lat, ważę najwięcej w całym moim życiu, powoli zaczynam się witać z pierwszymi zmarszczkami a po przebudzeniu moja twarz wygląda jakby ktoś wstrzyknął mi litr wody pod skórę. Jednocześnie nigdy jeszcze nie czułam się tak komfortowo z samą sobą. Pięć czy dziesięć lat temu moja pewność siebie była na zdecydowanie niższym poziomie. Dzisiaj naprawdę rzadko przejmuję się opinią innych na mój temat. Kiedy czytam czasem nieprzyjemne komentarze o mojej głupiej minie albo nie takim ryju, to uśmiecham się pod nosem i idę dalej. Podchodzę do siebie z dystansem.
Znam siebie lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Zebrane doświadczenia pozwalają mi lepiej ocenić czego chcę. Jestem dużo bardziej świadoma.
Nie zamieniłabym się na życia ze sobą o 10 lat młodszą. Nie oddałabym mojego komfortu, akceptacji siebie i wdzięczności za każdy dzień. Nawet w zamian za brak zmarszczek i dwadzieścia kilo mniej.

Co dalej?
Tak, jak wspominałam, jestem na bardzo przyjemnym etapie życia. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że nic nie może przecież wiecznie trwać.
Czasem myślę o tym, gdzie chciałabym się zobaczyć za 5 czy 10 lat. I szczerze mówiąc… to nie są jakieś szczególnie specyficzne plany. Oczywiście, jest dużo rzeczy, które chciałabym zrobić w najbliższym czasie. Chciałabym rozwinąć bloga i mój kanał na Youtube, chciałabym odwiedzić kilka miejsc czy zacząć lepiej dbać o siebie. Ale nie mam konkretnej wizji. I wiem, że nie jest mi ona do niczego potrzebna. Nie mam pojęcia, jak będzie wyglądał świat, za pięć czy dziesięć lat. Dlatego nie snuję dalekosiężnych planów. Kto wie może kraj w którym żyję dojdzie już do takiego poziomu absurdu, że nie będę miała już tutaj czego szukać i rozpocznę swoją przygodę gdzie indziej.
Ale jedno wiem na pewno : chciałabym widzieć pewną siebie i coraz bardziej dojrzałą kobietę. Taką, która akceptuje siebie jeszcze bardziej niż dzisiaj. Która stawia siebie na pierwszym miejscu, jest wdzięczna za każdy udany dzień a po każdej porażce podnosi się tak samo sprawnie. Chciałabym być otoczona ludźmi, którzy sprawiają, że czuję się dobrze, i którzy mnie wspierają. I z daleka trzymać się od tych, którzy wysysają moją energię. I chciałabym za 10 lat, w czterdziestkę wchodzić w takim samym nastroju, jak dzisiaj. Z wdzięcznością za to, co było i jest, i niecierpliwym oczekiwaniem na to, co fajnego jeszcze przede mną.

Na koniec chciałabym serdecznie podziękować każdej osobie, która przebiła się przez moje wywody, aż do tego miejsca. Pisząc te słowa, jeszcze wcale nie jestem pewna tego, czy kliknę „opublikuj”. Z drugiej strony często piszecie, że lubicie tego typu teksty. Że dają Wam do myślenia, inspirują albo po prostu dostarczają kilku minut przyjemnego czytadła do kawki czy herbatki. Każda taka wiadomość i każdy taki komentarz jest dla mnie na wagę złota! Jeszcze raz dziękuję!
Ewo, piękny wiek. Wszystkiego najlepszego i dużo pozytywnej energii Ci życz ę abyś w życiu żyła tak jak Ci odpowiada.
Moje życie zaczęło nabierać tempa po 30 a akceptacja siebie w 100 % jeszcze trochę i będzie u mnie 4 zbytnio się tym nie przejmuję, jest mi dobrze tak jak jest. Trzymaj się i pozdrawiam serdecznie – Ewa Iwakki.
Ewa, dziękuję Ci bardzo! I wszystkiego najlepszego również dla Ciebie! Trzymaj się ciepło, pozdrawiam serdecznie!
No i ryczę. Wspaniałe uzupełnienie i podsumowanie naszych nocnych rozkminek.
A w ogóle to może dziwnie i bardzo płytko zabrzmi, ale tę wewnętrzną przemianę widać po zdjęciach, jesteś jak wino i nie mogę się doczekać aż spojrzę na Ciebie za te kolejne 10 lat!❤️
Kochana, dziękuję Ci za ten komentarz! A te nasze nocne, babskie, poznańskie pogaduchy bardzo dużo mi dały. Dziękuję Ci za nie raz jeszcze <3 Za 10 lat to jeszcze nic! Za dwadzieścia, to będzie petarda 😀 😀 😀
Zajrzałem jeszcze tutaj. Powiedz jeszcze Ewo – czy jest sens, że w dzisiejszych czasach wyodrębnia się kryminologię jako odrębny kierunek studiów? Są głosy, że to jest do bani takie posunięcie, bo to tak jakby wyjąć fragment planu studiów z kierunku prawo i uformować z tego nowy kierunek. Też tak myślisz?
Nie mam zdania na ten temat. Nigdy mnie to nie interesowało. Uważam jednak, że praca prawnika, to jednak zupełnie coś innego niż to, czym zajmują się kryminolodzy.
Doczytałam do końca. :)) Świetny tekst! Jeszcze raz – wszystkiego najlepszego! Fajna z Ciebie kobieta :))
Dziękuję bardzo! Cieszę się, że ten tekst został tak ciepło przyjęty!
Dobrze czytac o tym, ze prawnicy nie musza isc wytyczona droga, byc sztywni i nudni! Jestes mega inspiracja, wszystkiego najlepszego i czepania z zycia dalej pełnymi garsciami, i jak najwiecej Twojej pozytywnej energii do działania na codzień! Fajnie ze jestes, super czytac ze jestes szczesliwa tu i teraz 🙂
Wow! Dziękuję! Jest mi niesamowicie miło czytać takie słowa <3 Myślę, że zamykanie się w schematach to jest duży problem, nie tylko dla prawników. A żyjemy w takim fajnym świecie, pełnym możliwości, w którym właściwie możemy robić to, co chcemy. I to jest super!
Zazdroszczę nastawienie, ja dobijam do trzydziestki i mam wrażenie, że nic mi się nie udało.
Ja w ogóle nie patrzę na życie przez pryzmat „osiągnięć”czy „tego, co mi się udało”. Po prostu, nie mam takich ambicji. Kiedy wstaję rano szczęśliwa i kładę się spać zadowolona po dobrze spędzonym dniu- to jest dla mnie największe szczęście.
Ja w życiu popełniłam masę błędów, ale nic bym nie zmieniła, bo to właśnie to wszystko doprowadziło mnie o tego wspaniałego etapu w życiu, na którym jestem teraz 🙂 Wszystkiego najlepszego 🙂
Dziękuję! Oby ten wspaniały etap u Ciebie trwał i trwał!
Super, że jest w Sieci taki blog jak Twój 🙂
Jejku! Dziękuję! Jest mi niesamowicie miło czytać takie komentarze <3
Wszystkiego co najlepsze i najpiękniejsze 🙂 kiedy skonczylam 4 lata temu 30 lat, te same przemyślenia i wnioski się nasunęły. Pozdrawiam cieplutko 🙂
Dziękuję!
Dotrwałam do końca i przyznam, że lubię czytać takie teksty. Szkoda, że nie udało się poznać w Poznaniu, ale… Ta konferencja, jak i Twój wpis dały mi do myślenia. Chciałabym tak jak Ty, napisać o swojej przeszłości. Czasu cofnąć się nie uda, ale (fajnie się składa) WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO.
Dziękuję! Cieszę się, że ten tekst dał Ci do myślenia. Chętnie zajrzę i przeczytam, jak już napiszesz tekst o swojej przeszłości! Też żałuję, że nie wpadłyśmy na siebie w Poznaniu! Może następnym razem się uda!
Bardzo dobrze czytało mi się Twój wpis – jest bardzo prawdziwy. Oczywiście na początku wszystkiego najlepszego! Bardzo dobrze, że nie chciałabyś się cofać i nic zmieniać. Od tego jest życie, żeby po pierwsze popełniać różne błędy i podejmować złe decyzje, a po drugie – ciągle iść do przodu. Podoba mi się też Twoje podejście – akceptacja wszystkiego, co było i co jest. To bardzo fajne, że w tak wspaniały sposób patrzysz na świat 🙂
Życzę Ci wspaniałej przyszłości, żebyś za te 5 czy 10 lat znów napisała wpis, w którym poinformujesz nas, że pomimo ewentualnych trudności wszystko jest w porządku i niczego byś nie zmieniła!
Dziękuję! Szczerze mówiąc, napisanie takiego tekstu za 5 czy 10 lat byłoby super! Chociaż… chyba nie jestem sobie w stanie wyobrazić tego, jak będzie wyglądał Internet w tym czasie. Wszystko tak szybko się zmienia 🙂 A do tej akceptacji musiałam przez dobrą chwilę dojrzewać, ale cieszę się, że w końcu przyszła.
Choć poznałam Cię dopiero na Influencer, to z automatu stałaś mi się jakaś bliska! Super tekst, dużo dojrzałości w nim czuję. I powiem szczerze, że mam podobne myślenie. Może nie tak ładnie zwerbalizowane, ale w głowie mi to tam klika. Mam nadzieję, że spotkamy się na SeeBloggers 🙂
Pozdrówka!
Dziękuję za tak miłe słowa! I , mam nadzieję, do zobaczenia wkrótce w Łodzi!
Dzięki za ten tekst – ciepły, empatyczny, z dystansem. Myślę, że trzeba takich głosów, które pokazują wartość doświadczeń zbieranych latami, w przeciwieństwie do popularnych szybkich sukcesów. Pozdrawiam!
A ja dziękuję, za ten komentarz. Takie słowa dodają mi skrzydeł. Aż chce się pisać dalej. Dziękuję!
No wprost uwielbiam to Twoje zdjęcie z dzieciństwa! <3
Dziękuję! Chyba muszę częściej takie fotki wrzucać ;D mam ich trochę w zanadrzu 🙂
U mnie 30-stka okazała się przełomowa, bo po latach marzenia o pracy zdalnej w końcu spełniłam to marzenie. No i o wiele lepiej wiem, dokąd zmierzam – lepiej, niż kiedy miałam 18, 20 czy 25 lat.
Bardzo podobał mi się Twój wpis i zaczęłam się zastanawiać, czy sama też sobie nie powinnam podsumować tych 30 lat. 🙂
Gratuluję! Takie spełnianie marzeń jest super! A takie podsumowanie polecam 🙂 Mam wrażenie, że przemyślenie tych kwestii i przelanie ich na ekran komputera dużo mi dało i poukładało pewne kwestie 🙂
Powiem tylko, że to bardzo ważne w życiu nie żałować i myśleć w taki sposób jak Ty zaprezentowałaś we wpisie. Znam ludzi, którzy na każdym kroku żałują swoich decyzji i myślę sobie, że a) można przewidzieć czego się będzie żałowało, b) mimo wszystko skoro już się jakąś decyzję podjęło to na cholerę do niej wracać? Tak zrobiłam i już. Wyciągnęłam wnioski i jadę dalej a nie biadolę, że trzeba było inaczej… Fajny wpis:)