Lawyerka - blog prawniczki

Czy prawnicy znają prawo? O prawnikach.

Bardzo często słyszę : Jesteś prawnikiem? Podziwiam! Mnie by się nie chciało uczyć tych wszystkich przepisów na pamięć. Albo z drugiej strony : Jak to nie wiesz? Przecież jesteś prawnikiem!  Bardzo często, z rozmów, na przykład zasłyszanych w okolicach sądu czy w komunikacji miejskiej wyłaniają się opinie typu : Byłem u adwokata, ale on powiedział, że to i to musi sprawdzić w przepisach! To co to za adwokat! Sprawdzić to ja sobie mogę sam! Albo z drugiej strony : Byłem u adwokata. Strasznie mądry gość! Tyle mądrych słów powiedział, aż ciężko było go zrozumieć. Widać, że się zna na rzeczy.

Bardzo wiele osób na co dzień nie ma zbyt wiele do czynienia z rzeczywistością około prawniczą. Prawnicy często mają opinię osób, z którymi nie idzie się dogadać, bo mówią w innym języku. Ktoś, kto ma wybrać się po poradę prawną często nie wie, po czym ma poznać czy ma do czynienia z dobrym specjalistą (jeżeli chcecie wpis o tym, po czym, moim zdaniem, poznać dobrego prawnika i jak wybrać prawnika dla siebie, to dajcie mi znać w komentarzu!) Często ludzie mówią, że Ci prawnicy to w ogóle nie znają prawa! Dlatego tak sobie pomyślałam, że warto poruszyć temat znajomości prawa wśród prawników.


[Autopromocja]

E-book dla studentów prawa, aplikantów, osób myślących o karierze prawniczej i tych, których interesuje moja historia. Powstał w odpowiedzi na liczne pytania mojej społeczności o moją drogę od studiów prawniczych, przez aplikację adwokacką po dziewczynę blogującą o prawie.

W e-booku zawarłam moje doświadczenia z czasów studiów prawniczych, aplikacji adwokackiej i pracy prawnika. Pokazałam drogę, którą przeszłam.

To pierwsza taka publikacja na rynku! Chcesz zobaczyć jak wyglądało u mnie prawo od kuchni? Zapraszam!

Pobierz darmowy fragment albo kup e-booka


Informacje podstawowe

Najpierw kilka informacji z kategorii podstawowych. Prawnikiem nazywamy najczęściej osobę która ukończyła studia prawnicze, bądź która zajmuje się prawem zawodowo. Szczerze mówiąc, to kto zostaje uznany za prawnika, zależy w dużej mierze od przyzwyczajeń i kultury prawnej w danym miejscu. Na potrzeby niniejszego wpisu przyjmijmy, że prawnikiem jest osoba, ukończyła studia prawnicze i zawodowo zajmuje się prawem. Jeżeli jest ktoś bliżej zainteresowany tym, jakie mamy zawody prawnicze i czym się który zawód zajmuje – dajcie znać!

O tym, że prawo reguluje niemal każdą dziedzinę naszego życia od spaceru z psem, poprzez jazdę na rowerze aż do blogowania pisałam już kilkukrotnie. Dlatego też mamy całą masę aktów prawnych . Pisząc ten wpis, natrafiłam na Badania firmy Grant Thornton, z których wynika, że w ostatnim czasie średnio rocznie uchwalane jest od 20 000 do 30 000 stron aktów prawnych. Sama oczywiście nie sprawdzałam, badania możecie znaleźć tutaj.

Prawnicy nie znają przepisów?

Myślę, że powyższej liczby nie ma co nawet szczególnie komentować. Pamiętajmy, że to liczba stron tylko nowo uchwalanych aktów prawnych. Także, śmiem twierdzić, że o ile nie ma wśród polskich prawników odpowiednika Mike’a Rossa z serialu Suits, to nie ma takiej osoby, która wszystkie te przepisy znałaby na pamięć. No nie da się. Fizycznie się nie da. Tak z ciekawości, ktoś ma inne zdanie w tym temacie?

Wiedza ogólna i wiedza specjalistyczna

Jest wielu prawników, którzy są specjalistami w swojej dziedzinie prawa. Adwokat, który wyciągnie Cię z aresztu, niekoniecznie sprawdzi się w prowadzeniu spraw podatkowych.  A specjalista od prawa rodzinnego nie zawsze poprowadzi sprawę z zakresu prawa własności intelektualnej.

Oczywiście istnieją również tzw. praktyki ogólne, kancelarie zajmujące się różnymi rodzajami spraw. Sama w takiej kancelarii robiłam aplikację, zajmując się w dużej mierze sprawami karnymi, ale też sprawami z zakresu prawa rodzinnego, prawa cywilnego, prawa pracy, ubezpieczeń społecznych czy prawa administracyjnego. To nie jest tak, że jeden prawnik tego nie ogarnie, wręcz przeciwnie. Czasem dobrze mieć „swojego” prawnika, który doradzi w różnych rodzajach spraw.

Muszę doczytać ustawę

Wróćmy do tego, o czym pisałam na początku. Jeżeli idąc po poradę prawną usłyszysz, że prawnik musi coś sprawdzić – to nie zawsze oznacza coś złego. Raczej coś dobrego. Z mojej perspektywy mogę powiedzieć, że bardziej obawiałabym się, gdybym usłyszała hasło : wszystko wiem, na sto procent wygramy sprawę ( ale to temat na oddzielny wpis).

Prawda jest taka, że prawnik nie musi znać wszystkich przepisów. Nawet na studiach bardzo wiele egzaminów pisze się z kodeksami w ręce! A i tak ich zdawalność potem jest na porażającym poziomie (pozdrowienia dla wszystkich, którzy kończyli prawo na UJocie  i zdawali egzaminy z cywila po kilka/kilkanaście razy,  do tej pory jestem wdzięczna, że mnie to cudem ominęło).  Żyjemy w dobie kodeksów w smartfonach. Wszystko możemy sprawdzić w kilka minut. Ba! Nawet w kilka sekund!

Po co ci prawnicy?

Dlatego sucha znajomość przepisów, tak naprawdę wcale nie jest aż tak bardzo konieczna. Bo dobry prawnik, zna ramy systemu prawnego i jego funkcjonowanie. Wie, gdzie znaleźć przepis, który jest mu potrzebny. Potrafi szukać. Potrafi interpretować. Wie, że czasem to, co nie jest do końca wyraźne można wyostrzyć przez zasady współżycia społecznego, albo przykładając kalkę zachowania wzorcowego obywatela.

Na przykład, kiedy pisałam dla Was wpis o legalności udostępniania filmów z Youtube na blogu– do jego napisania nie wystarczyłoby mi wyrecytowanie formułek prawa autorskiego. Kluczowa była również znajomość orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej ( który interpretował zagadnienie publicznego udostępniania) czy Regulamin Youtbe’a. Nie muszę tego znać na pamięć. Muszę wiedzieć, gdzie szukać.

Kiedy pisałam o kosztach uzyskania przychodu przez blogera – nie wystarczyłaby mi znajomość pojęcia „koszty uzyskania przychodu”. Ani raz na pamięć wykuta formułka z interpretacji podatkowych. Jeżeli czytaliście ten wpis, to wiecie, że to, jak organy podatkowe zapatrują się na wrzucanie w koszty niektórych rzeczy przez blogerów bardzo się zmieniło w ostatnim czasie. Więc tak czy siak – musiałabym sprawdzić.

Sprawdzić mogę sobie sama

Dlatego, jeżeli słyszycie od prawnika „muszę sprawdzić” to nie oznacza, że to zły prawnik, który nic nie wie. Nie oznacza to też, że „sprawdzić to możecie sobie sami”. Oczywiście, są osoby, które są w stanie same poradzić sobie z problemem prawnym, w zależności od tego jak bardzo znają się na danej dziedzinie, czy miały podobny problem w przeszłości i jak dobrze rozumieją teksty prawne.  Ale moje doświadczenie, czy to z pracy, czy z luźnych rozmów wskazuje na to, że wiele osób nie do końca rozumie teksty prawne. Ja się zresztą wcale im nie dziwię. Sama czasem potrafię spędzić długie godziny na szukanie interpretacji jakiegoś pojęcia  w orzecznictwie. Mało tego! Czasami orzecznictwo sądów jest rozbieżne – w końcu w sądzie też orzekają ludzie ( a jeżeli czytaliście wpis o ławnikach to wiecie, że nie tylko prawnicy)

Ponadto, żeby sprawdzić, musisz wiedzieć czego szukać i gdzie szukać. Czasem, żeby znaleźć odpowiedź na dane pytanie musisz zajrzeć do kilku aktów prawnych, czasem po prostu orientować się ogólnie w temacie.

Przykład

Wyobraźmy sobie taki przykład : Jestem perfekcyjną panią domu. Znają mnie z tego wszyscy znajomi (przykład absolutnie w moim przypadku oderwany od rzeczywistości). Znajomej po ostatniej imprezie została plama na dywanie, który jest wart majątek i prosi, żebym jej tę plamę odczyściła. Ja tej znajomej nie lubię, poza tym to odczyszczenie zajęłoby mi dużo czasu, więc jej mówię, że odczyszczę, ale za 500 zł. Ona mi odpowiada (albo najlepiej odpisuje mailowo, żeby było udowodnione), że dywan warto jest 10 000, nikt się nie chce podjąć, więc pięć stówek to nie problem za wyczyszczenie tej plamy.

Umawiamy się na konkretny termin, plama zostaje wyczyszczona. Ona mi mówi, że akurat nie ma gotówki w domu i że zapłatę za odczyszczenie dywanu wyśle mi przelewem. Na przelew czekam miesiąc, dwa, rok, dwa – przelewu nie ma.

Idę w końcu do prawnika, pytam czy mogę ja pozwać. Prawnik mówi, że  co do zasady mogę, ale pyta kiedy wyczyściłam ten dywan, bo chce sprawdzić jeszcze termin przedawnienia. Phi! Myślę sobie! Sprawdzić to ja se mogę sama! Idę do domu, odpalam Kodeks Cywilny na komputerze patrzę : termin przedawnienia wynosi lat dziesięć! No to jestem w domu. Pozywam koleżankę, a ona na rozprawie mi podnosi zarzut przedawnienia! I wygrywa! I jeszcze każe zwracać koszty procesu! Zamiast do przodu z kasiorą, to jestem w plecy!

Jestem oburzona, ale dowiaduję się, że po pierwsze łączyła nas umowa o dzieło, po drugie, że roszczenia z umowy o dzieło przedawniają się z upływem 2 lat od dnia oddania dzieła. Jakie dzieło? Krzyczę wściekła. Przecież ja tylko pomachałam szczotką do dywanów! Na co ona mi rzuca w twarz orzeczeniem Sądu Najwyższego z 20 maja 1986 r. ( III CRN 82/86) z którego wynika, że umowa o czyszczenie brudnej odzieży, to umowa o dzieło. No i wychodzi na to, że z dywanem jest podobnie. Mówię : zaraz! Nie było nic o dwóch latach w tych przepisach o przedawnieniu! Na co jej prawnik, ten, którego koszty mam jej zwrócić, każe sprawdzić w przepisach o umowie o dzieło, w księdze trzeciej kodeksu! Skąd ja to miałam wiedzieć?

Prawnik by wiedział!

Przykład może banalny, przerysowany i nieco oderwany od rzeczywistości, ale myślę, że mniej więcej oddaje to, co mam na myśli. Prawnik nie musi znać wszystkich terminów przedawnienia idealnie na pamięć ( chociaż te z umowy o dzieło raczej po prostu się pamięta, bo tych spraw jest dużo). Ale prawnik musi wiedzieć jak zinterpretować umowę, która łączyła strony, musi wiedzieć, że nie wystarczy zerknięcie w przepisy ogólne, bo czasem daną materię będą regulowały przepisy szczegółowe, musi umieć to wszystko złożyć do kupy.

A jak ktoś myśli : jestem kozak, bo wiem już, że pranie plamy na dywanie to umowa o dzieło i wiem, kiedy przedawniają się roszczenia z takiej umowy, to też może się przejechać! Bo na przykład roszczenia z rękojmi w takim wypadku przedawniają się w terminie właściwym dla przepisów rękojmi przy sprzedaży i w ogóle trochę przy tej umowie o dzieło będzie wyjątków, jeżeli chodzi o przedawnienie. Ale zaczynam już chyba łapać prawnicze flow, więc najwyższa pora kończyć!

Reasumując!

Kończąc ten nie do końca zwięzły wpis uświadomiłam sobie, że zdążyłam zapomnieć, dlaczego go zaczęłam pisać. Więc rozumiecie sami, że na pewno nie należę do tych, którzy wszystkie przepisy znają na pamięć. Mało tego, zazwyczaj, kiedy coś piszę – sprawdzam dwa razy! Przepisy zmieniają się tak szybko, że nigdy nie zaszkodzi sprawdzić.

Tak czy inaczej, jeżeli czyta mnie ktoś (1) kto rozważa karierę prawnika ale nie chce mu się uczyć wszystkich przepisów na pamięć, ktoś (2) kto  był ostatnio u prawnika, którego uważa za niewyedukowanego, bo ten musiał coś sprawdzić, ktoś  (3) kto lubi zaglądać trochę za prawnicze kulisy ( albo w ogóle za kulisy innych zawodów) albo ktoś, (4)  kto po prostu lubi czytać moje pisanie, to mam nadzieję, że ten wpis przypadł Wam do gustu!

A jeżeli chcecie być na bieżąco z nowymi wpisami do pamiętajcie o obserwowaniu mnie na Facebooku i Instagramie, bo tam zawsze pojawiają się informację o nowych wpisach! Nie zaszkodzi też oczywiście, jeżeli zasubskrybujecie mój kanał na Youtube, gdzie czasami też mówię o prawie, ale głównie to chyba jednak zajmuję się sprawami mniejszego kalibru.

A tak przy okazji, żeby nie było, że jestem jakoś bardzo oderwana od rzeczywistości powtarzając w kółko o tym, że prawo jest wszędzie, nawet przy praniu dywanów, to popatrzcie sobie np. na wyrok Sądu Rejonowego w Oleśnicy, który znajdziecie tutaj. Sprawy związane z praniem dywanów naprawdę zdarzają się w sądach!

17 Replies to “Czy prawnicy znają prawo? O prawnikach.”

  1. O, to ja bym chętnie przeczytała o cechach dobrego prawnika 😉 Moja przyjaciółka jest na doktoracie i nie raz słyszałam opowieści o tym, jak musiała zmagać się z pytaniami z zupełnie innej działki, niż ta, w której pracuje, i domyślam się, jak irytujące musi być odpowiadanie na pytania z cyklu „nie znasz się na tym? nie było tego na studiach?”

    1. Bardzo chętnie przygotuję wpis na ten temat 🙂 To prawda, z tymi pytaniami. Sporo znajomych wspominało, że ma ten problem, że rodzina/znajomi pytają ich o jakieś szczegółowe zagadnienie np. przy rodzinnym obiedzie i są zdziwieni, że nie dostaną wyczerpującej odpowiedzi, i to na już 🙂

  2. Ja mam do czynienia z rzeczywistością okołoprawniczą na co dzień, bo spotkałam w sądzie i przyprowadziłam do domu 😉 w dodatku mam prawnika starej szkoły, jeszcze z czasów sprzed internetu 🙂 I z własnych perypetii sądowych i domowych dyskusji wiem, że dobry prawnik nie musi mieć wszystkich kodeksów w paluszki, ale musi być dobrym strategiem i umiejętnie z prawa korzystać 🙂

    1. „Spotkałam w sądzie i przyprowadziłam do domu” <3 Cudownie to brzmi! Nigdy nie wiadomo, co może człowieka w sądzie spotkać 😀 Zgadzam się w zupełności z tym, że prawnik nie musi znać wszystkich kodeksów na pamięć. To chyba nawet fizycznie byłoby niewykonalne 😀

  3. Od dawna wiadomo, że nie wszystko trzeba wiedzieć, ważne, żeby mieć podstawy i umieć wiedzy szukać, dobrze interpretować pewne zapisy i mądrze je wykorzystywać. Choć w naszym polskim prawie to…chyba z tą interpretacją jest różnie

    1. Dokładnie tak 🙂 A z interpretacją faktycznie była różnie, ale to właśnie całe pole do popisu dla dobrego prawnika 😀

  4. Moja mama jest prawnikiem, co prawda nie pracuje jako adwokat, sędzia czy prokurator, ale jest w inny sposób związana z prawem. Powiem tak – nie wszystko wie, bo wiadomo nikt nie jest alfą i omegą, ale po każdej zmianie przepisów kiedy to nowe kodeksy są dostępne, musi przestudiować go w miarę dokładnie, część zapamiętuję (właściwie to co najbardziej przy jej pracy potrzebne), ale część najzwyczajniej w świecie sprawdza jak jej coś potrzeba, nawet jak ktoś przyjdzie i się o coś pyta. Tego jest tak mnóstwo, że sama się dziwię, że jest w stanie zapamiętać aż tyle 🙂

    1. Dokładnie, z tymi przepisami, na których pracuje się na co dzień zazwyczaj człowiek jest na bieżąco. To co jest używane na co dzień, łatwiej się zapamiętuje. Natomiast wiadomo, że nie da się wszystkiego mieć w głowie. Też, jeżeli ktoś na co dzień zajmuje się np. prawem karnym, to nie zawsze śledzi wszystkie zmiany w prawie o żegludze śródlądowej 🙂 Raczej sprawdza się to, co jest potrzebne.

  5. Wpis dokładnie w punkt! Pytania w stylu „Jak to nie wiesz? Przecież jesteś prawnikiem!” są niestety na porządku dziennym . Wszyscy klienci powinni to przeczytac😉

  6. Bardzo fajny wpis 🙂 Oby dotarł do osób, które często wymagają od pozostałych wszechstronnej i bardzo głębokiej wiedzy o wszystkim, nie dając prawa do sprawdzenia informacji 🙂 Jak to już ktoś w komentarzach wspomniał – nie każdy jest alfa i omegą

    1. Dziękuję 🙂 Dokładnie, nie każdy jest alfą i omegą 🙂 W dodatku tak w prawie, jak i pewnie w każdej dziedzinie wszystko się zmienia, idzie do przodu, więc niejednokrotnie o wiele cenniejszy może okazać się specjalista, który ciągle się dokształca i sprawdza, niż ten, który ma przekonanie, że wszystko wie 🙂

  7. Czekając cierpliwie na odpowiedź na pytanie do innego wpisu 😉 zaczęłam czytać Twój blog, a powyższy wpis jest naprawdę świetną obserwacją i bardzo celnymi spostrzeżeniami! Fajnie, że zmieniasz utarte stereotypowe postrzeganie pracy prawnika

  8. Pomimo że ten wpis był o wiele razy bardziej zrozumiały od pierwszych ustaw Kodeksu Karnego z 2020r to i tak niczego nie pamiętam ale to pewnie przez to że czytam to o 22:20 i jeszcze trawię te pierwsze ustawy lecz teraz będę zaglądał do pdf-ów związanych z prawem tylko dla ciekawostek a nie po to żeby wykuć na blachę przepisy. Ostatnio jak użyłem wiedzy z kodeksu cywilnego zrobiłem to żeby uświadomić kolegę z klasy że nie może sprzedać domu żeby dać mi 20 000 żebym wypisał się z Języka Białoruskiego Pewnie i tak mnie nie zrozumiał ale kogo to obchodzi. Pozdrawiam ciepło miło i serdecznie osoby które rozumiejące mój komentarz😁

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *